wtorek, 28 lipca 2009

Staroć z klasą: Shyheim "The lost generation"




1. Shit Iz Real
2. Dear God (featuring Pop "The brown Hornet")
3. Jiggy Commin'
4. 5 Elements (featuring Rubbabandz, Pop "The Brown Hornet, Down Low Reka, Junelover)
5. Shaolin Style (featuring Squig)
6. Real bad boys
7. What makes the world go round (featuring Trigger, Rubbabandz, Smoothe Da Hustler, Dzalias Christ)
8. Can You Feel it
9. Life as a shorty10. Don't Front/Let's Chill (Lamisha Grinstead and Keemeelah Williams)
11. Things Happen
12. See What I see
13. Still There



PREMIERA: 13 MAJ 1996
OCENA: 9/10


Zapraszam na powrót do lat 90- tych i tym samym przedstawiam drugi w kolejności album Shyheim’a Franklin’a, 18-sto latka z Nowego Yorku. Dobre bity, dobre flow i całkiem przemyślane teksty prosto z ulicy. A dlaczego należy mu się dłuższa chwila uwagi? A dlatego, że jest to bardzo wyjątkowy raper pochodzący z tej samej okolicy co Rza i też nie bez powodu połączony rymami z Wu-Tang'iem swego czasu. Odnaleziony przez niejakiego Rns'a – producenta z N.Y. i właśnie dzięki niemu powstały bardzo dobre projekty jeszcze wtedy bardzo młodego Shyheim'a.
13-ście tracków opisujących nieciekawe życie, problemy oraz uderzającą rzeczywistość. Album nie jest monotonny ale przewagę tu mają właśnie wyżej wspomniane tematy. Na szczególną uwagę zasługują takie utwory jak: “Shit is real”, “Dear God”, “Jiggy comin”, “Can you feel it”, “Don’t front let’s chill”, “Things happen” i “Still there” czyli zdecydowana większość na płycie. Wersy są dość odważne i może dlatego ten album tak działa na słuchacza, jeśli oczywiście słuchamy i nie wypuszczamy tego z siebie. Nie ma tu piękna jakie opisują teraz rapowe kawałki, nie ma tu kasy, dziwek, złota i niekończących się imprez, za to jest śmierć i załamanie…jest zawiść i zakłamanie…czyli coś co jest wokół ale rzadko się o tym mówi! Przykładem jest “Dear God”, gdzie można usłyszeć takie rymy jak: “zawsze byłem spłukany więc to jest mój atut…”, “…ze szkoły wyrzucony, nie mogę znaleźć pracy…”, “mama nazywa mnie przegranym z życiem bez przyszłości…”. Czarna rzeczywistość ubrana w rymy i nutka nadziei na lepsze jutro jak w kawałku “Things happen”- “…powiedz mojej mamie, że jestem silny i nie upadłem…” Shyheim to buntownik jakich wielu ale buntownik z dobrym stylem, bo nie bez powodu porównywali go do młodego Rakima. To dzieciak getta, który pokazał wszystkim co potrafi, i nie załamał się na starcie – mógł wybrać śmierć a wybrał walkę o życie. Wiele stracił i właśnie dlatego ma takie ostre rymy, pełne złości i nienawiści. Nikomu nie ufa ale wie, komu ewentualnie może zaufać. Track “Life is a shorty” to kolejny przykład chwili ulotnej bo jak sam rymuje ma tyle problemów, że tylko martwy mógłby zaznać spokoju i tylko w taki sposób mógłby je rozwiązać.
Muszę koniecznie wspomnieć o bitach, które ubierają rymy w spluwę i rzeczywistość ale są wyjątki czyli coś z relaksu typu “Can you feel it” czy “Still there”. Tutaj trochę śpiewu zarówno damskiego jak i męskiego! No i oczywiście goście, bo Shyheim ma tu konkretne wsparcie takich jak: Rubba Bandz, Dawn Low Reka, Junelover, Squlg, Trigger, Smooth Da Hustler, Dizaliast Christ, Lamisha Grinstead i Keemeelah Williams uuufff to chyba wszyscy…Mamy tutaj “Lost generation” mało znanego ale za to bardzo wyjątkowego rapera, który dał z siebie maximum. Nowy York znowu dał rade i za to znowu mu chwała!!!!!! Jest wiele perełek ukrytych w rapie, które przyczyniają się do jego rozkwitu i właśnie taką perełką jest ten projekt. Polecam.

illo

2 komentarze:

miss.double.wu pisze...

whoooooooooo whooooooooooooo

Jiggy comin! fuck da police y'all! cuz I ain't runnin!

ten dzieciak pewnie juz ma dużo zmarszczek:)

Mcillo pisze...

I pewnie mało nagrywa :(